„Złoty podatny na osłabienie” – uważa Konrad Białas.
Komentarz do artykułu: https://www.pb.pl/zloty-podatny-na-oslabienie-wideo-980158
To nic innego, jak powiedzenie z punku widzenia rynku walutowego, iż nadciąga inflacja, a gospodarka słabnie. To w gruncie rzeczy żadne odkrycie ani nowość. Tempo wzrostu PKB systematycznie maleje od roku 2017/2018, zaś nawet według oficjalnych prognoz, trend ten będzie trwał dalej.


Z kolei Inflacja rośnie od roku 2015, zaś od początku roku 2019 zaczęła mocno przyśpieszać.

W rezultacie inflacji, mamy sytuację, iż obligacje skarbowe mają ujemną realną rentowność – na poziomie nie widzianym od lat. Obligacje mają bowiem obecnie oprocentowanie na poziomie 2,1%, przy inflacji sięgającej 3,9%, Nic dziwnego, że inwestorzy przerzucają się obecnie na obligacje zmienno procentowe, w tym indeksowane inflacją, które w pierwszym okresie mają oprocentowanie 3,2%. 3,2% to niby nie najgorzej, ale jeżeli inwestor zagraniczny weźmie pod uwagę perspektywę osłabienia się złotego, to dla niego inwestycja będzie z ujemną stopą zwrotu. Tak więc zapewne życie będzie wymuszać zwiększanie oprocentowania obligacji skarbowych. Niejako na przekór temu, mamy utrzymujące się niskie stopy procentowe i powiększający się rozdźwięk między poziomem stóp procentowych a oprocentowaniem obligacji skarbowych, a już szczególnie między poziomem stóp a poziomem inflacji.
Niestety, RPP nie ma teraz łatwego zadania, jako że weszliśmy w stadium stagflacji, czyli połączenia wysokiej inflacji i stagnacji gospodarki. Z jednej strony powinno się więc prowadzić łagodną politykę monetarną, tak jak utrzymywanie niskich stóp, a z drugiej strony, aby walczyć z inflacją, stopy podwyższać. Wydaje się, że na razie dominuje opcja brak podwyżek stóp procentowych, a to oznacza, że nie będą wprowadzane mechanizmy walki z inflacją. Poniekąd słusznie, jako że obecna inflacja nie wywodzi się z mechanizmów monetarnych, w tym z nadmiernej akcji kredytowej czy inwestycyjnej. Wręcz przeciwnie – inwestycje przedsiębiorców są za niskie i raczej to jest, i będzie w przyszłości, przyczyną obniżania się tempa wzrostu PKB.
Prócz pewnych zjawisk globalnych, przyczyną inflacji w Polsce jest raczej polityka rządowa, w tym transfery socjalne. Rząd zaś obecnie finansuje się w sposób abstrahujący od poziomu stóp procentowych. Prócz transferów socjalnych, do inflacji przyczynie się również odgórne wywoływanie presji płacowej, w szczególności poprzez podwyższanie wynagrodzenia minimalnego. Pewnie zamiarem było zmuszenie przedsiębiorców do większej innowacyjności, poprzez wzrost kosztów pracy. Jednak widać, że to się nie uda, gdyż innowacje nie obejdą się bez inwestycji, zaś przedsiębiorcy najwyraźniej boja się inwestować, nawet kosztem zmniejszenia zysków. Przyczyną jest bez wątpienia poczucie braku stabilności wśród przedsiębiorców i to poczucie nie jest pozbawione realnych podstaw na wielu płaszczyznach, w tym w warstwie fiskalnej, a nawet retorycznej.
Na domiar złego, przestał w Polsce działać oficjalny rynek kapitałowy jako źródło finansowania dla przedsiębiorców – a co najmniej znacznie został on ograniczony. Bo praktycznie przestał działać w zakresie rynku akcji, zaś w zakresie rynku obligacji został znacznie zmniejszony. Czyli ta droga pozyskiwania środków na rozwój stała się mało drożna. Raczej więc wygląda na to, że wypuszczono inflacyjnego dżina z butelki, bez żadnej innej korzyści. Zaczynają działać mechanizmy, jakie kiedyś napędziły nam hiperinflację: presja płacowa wywołuje rosnące ceny, a skoro rosną ceny, to jeszcze bardziej zwiększa się presja płacowa. Efektem jest nakręcająca się spirala inflacji i z tego błędnego koła trudno już wyjść.
Paweł Zaremba-Śmietański
Czytaj więcej: https://tvn24bis.pl/z-kraju,74/pkb-i-inflacja-w-polsce-prognozy-na-2019-2021-najnowszy-raport-nbp,950959.html