Słaby złoty, bo słabe otoczenie gospodarki?

21 lis 2021

W ostatnich dniach sporo się mówi o tracącym na wartości złotym. To oczywiście spostrzeżenie słuszne. Obecne osłabienie złotego jest powiązane z wysoką inflacją w Polsce i podobnymi oczekiwaniami inflacyjnymi na najbliższe miesiące. Inflacja oznacza bowiem, że waluta staje się mniej warta, a oczekiwania inflacyjne mówią, iż proces ten będzie kontynuowany. Inne kraje – emitenci kluczowych walut też oczywiście mają swoją inflację, ale jednak niższą niż u nas. Chodzi tu w szczególności o strefę euro, USA (USD) czy Szwajcarię (CHF). 

Inflacja na świecie jest obecnie ogólnie wysoka, do czego przyczyniło się szereg czynników: globalny „dodruk” pieniądza, wysokie ceny surowców – w szczególności surowców energetycznych, koszty pakietów klimatycznych, ceny surowców rolnych, chińskie kłopoty wynikające z wysokich cen energii, epidemiczne zaburzenie łańcuchów dostaw… 

Jednak w Polsce, na tle innych krajów, inflacja jest szczególnie wysoka, a w konsekwencji złoty szczególnie słaby. A to można tłumaczyć tylko tym, że do czynników globalnych dołożyły się też lokalne, dodatkowe czynniki inflacjogenne. Jakie to były czynniki? Raczej wszyscy  już się zgadzają, że podwyżka stóp procentowych nastąpiła zbyt późno. Można dyskutować jedynie, który moment był najbardziej odpowiedni. Przepraszam, chyba nie wszyscy się zgadzają, bo sam NBP zdaje się uważać,  ze moment był dobrany idealnie.

Niestety, takie – jak powyżej – zaprzeczanie rzeczywistości, wpisuje się w stały obraz braku budowania wiarygodności naszego banku centralnego. Ja osobiście uważam, że ów brak wiarygodności jest bodaj najpoważniejszym czynnikiem napędzającym inflację.

Otóż miałem już na swoich webinarach, okazję by przypominać prosty wzór równowagi monetarnej: MV = PY. W skrócie wzór sprowadza się do tego, że podaż pieniądza na rynku (M), pomnożona przez szybkość jego obrotu (V) równa się realnej wielkości PKB (P) razy poziom cen (Y). 

Nader często, w analizach rynkowych, umyka z tego bardzo istotny czynnik, czyli szybkość obrotu pieniądza. A właśnie ta szybkość obrotu może się zmieniać w bardzo szerokim zakresie, wpływając na inflację (poziom cen) w stopniu nawet większym, niż sama podaż pieniądza. Szybkość obrotu pieniądza na przykład spadła w czasie szczytowych okresów pandemii – bo wzrósł element niepewności, a i nie było gdzie pieniędzy wydawać. Było jednak oczywiste, że po unormowaniu się sytuacji, szybkość obrotu pieniądza radykalnie wzrośnie, napędzając inflację. Tą okoliczność powinna była z wyprzedzeniem uświadomić sobie RPP i dostosować swoją politykę.

Szczególnie jednak groźnym zjawiskiem jest zwiększanie szybkości obrotu pieniądza na skutek rosnących oczekiwań inflacyjnych. Po prostu ludzie chcą jak najszybciej pozbyć się parzącego w ręce pieniądza. Oczekiwania inflacyjne trzeba tu odróżnić od samej inflacji, choć są to zjawiska bliskie sobie. Wysokie oczekiwania inflacyjne powstają, kiedy widać, że banki centralne nie kontrolują inflacji i jest obawa o jej dalszy wrost. Tutaj zaufanie do władz monetarnych, w tym przewidywalność ich działań, oraz właściwa komunikacja z rynkiem są kluczowe. Niestety, w tym zakresie można mieć wiele pretensji nie tylko do władz monetarnych. 

W rezultacie owego braku zaufania, powstaje zjawisko nakręcania się spirali inflacyjnej. Czyli na skutek niepewności i rosnącej inflacji zwiększa się szybkość obrotu pieniądza, co jeszcze bardziej napędza inflację. Jak to zgrabnie opisał nasz Premier: wprawdzie ceny rosną, ale pensje rosną jeszcze bardziej. Otóż to. To właśnie jest opis tworzącej się spirali inflacyjnej. Bo przecież w ślad za rosnącymi pensjami wzrosną ceny towarów czy usług… i tak w kółko.

Trzeba też pamiętać, iż na siłę czy słabość waluty wpływa nie tylko inflacja. Część strumieni pieniężnych nie trafia bowiem na krajowy rynek dóbr, tylko na przykład na rynek finansowy. Jak wiadomo, pod koniec ubiegłego roku miała miejsce interwencja NBP na rynku walutowym, mająca na celu osłabienie złotego. Chodziło po prostu o sprzedanie na rynkach walutowych znacznej ilości złotego. Przyniosło to chwilowe korzyści dla NBP, ale było dość krótkowzroczne. Słaby złoty stanowi bowiem kolejny bodziec proinflacyjny – choćby poprzez wyższe ceny (w złotych) importowanych surowców (np. ropa naftowa). Z kolei inflacja osłabia złotego… I tak w kółko. Ponadto jeszcze bardziej podkopane zostało zaufanie do przewidywalności naszych władz monetarnych.

W takim otoczeniu niestety, ale nie należy się spodziewać szybkiego końca wysokiej inflacji jak również wzmacniania naszej waluty.

Paweł Zaremba-Śmietański

Powiązane Posty

W co obecnie inwestować?

Parokrotnie przy różnych okazjach odwoływałem się do klasycznego modelu doboru aktywów w zależności od fazy gospodarki, w której się obecnie znajdujemy. Przypomnę, że ten model wygląda tak: W jakim miejscu obecnie się znajdujemy? Niewątpliwie albo mamy za sobą...

Inflacja głupcze

Mam przeczucie, graniczące z pewnością, że niniejszym tekstem narażam się jakiejś grupie kredytobiorców. Niestety, taka konstatacja nie powinna analityka powstrzymywać od głoszenia poglądów, co do których jest przekonany. Uparcie wraca na papier temat inflacji. W tym...

Wojna na Ukrainie – zagrożenie, czy okazja?

Tytuł może wydawać się niestosowny, bo jak można traktować tak tragiczne wydarzenie, jak wojna, jako okazję. Ale taka już niewdzięczna rola analityka, iż odkładając na bok aspekty moralne, musi skupić się na ekonomii i rynku inwestycyjnym. Traktowanie wojny jako...